Kilka dni temu zakończyliśmy prowadzenie sprawy o ustalenie płci. Można by powiedzieć „znowu”, ale historia jest bardziej złożona. Niestety tym razem droga do korzystnego wyroku była długa, wyboista i bardzo BARDZO przykra dla naszego klienta. Miejmy nadzieję, że od teraz będzie już prościej.
Adam złożył do sądu okręgowego pozew o ustalenie płci. Zgodnie z przyjętymi regułami procesu, w pozwie wskazano jako pozwanych rodziców powoda. I tutaj właściwie zaczyna się cała historia. Nie reprezentowaliśmy Adama w tym postępowaniu, pozew został przez niego złożony samodzielnie.
Adama wychowywała matka, która od najmłodszych lat widziała różnicę pomiędzy wyglądem, zainteresowaniami i zachowaniem swojego dziecka, a wpisaną w oficjalnych dokumentach płcią (żeńską). Biologiczny ojciec Adama szybko opuścił matkę dziecka i wyprowadził się na stale za granicę. Kontakt z potomkiem pragmatycznie ograniczył do przekazywania ustalonych przez sąd alimentów.
Do czasu otrzymania odpisu pozwu nie przejawiał najmniejszego zainteresowania sprawami swojego dziecka. Nagle, nieobecny dotąd rodzic stanął w obronie (!!) wyznawanych przez siebie konserwatywnych wartości, i zaczął kwestionować transseksualizm swojej latorośli.
Nieoczekiwanie w ojcu obudziła się opiekuńczość, troska i zainteresowanie sprawami własnego dziecka. Taka przynajmniej treść wynikała ze złożonej odpowiedzi na pozew.
Na wniosek rodzica, w sprawie zostały dopuszczone 3 opinie biegłych. Wszystkie były korzystne dla powoda, jednak ojciec Adama kwestionował każdą po kolei. Argumenty były kuriozalne, gdyż wytknięto biegłemu pojawienie się na wydarzeniu organizowanym przez organizację LGBT. Zarzucano także szkodliwy wpływ matki na psychikę dziecka oraz efekt używania leków antydepresyjnych.
Zgroza.
Niestety sąd, na wniosek ojca dopuszczał kolejne opinie, co sprawiło, że sprawa w pierwszej instancji trwała niemiłosiernie długo. Przystąpiliśmy do już toczącego się procesu z zamiarem przekonania sądu, że powoływanie kolejnych biegłych jest pozbawione podstaw i niepotrzebnie wydłuża traumę powoda, a sprawa wcale nie jest aż tak skomplikowana jak próbuje to przedstawić ojciec Adama.
Ta sztuka się udała. Sąd Apelacyjny wydał w ubiegłym tygodniu wyrok, który wreszcie otwiera Adamowi furtkę do wymiany dokumentów, zmiany numeru PESEL i pełnego utożsamienia się z faktycznie odczuwaną płcią.
I tylko pozostaje refleksja o tym jak szkodliwa, pozbawiona sensu i krótkowzroczna potrafi być walka z marzeniami i dążeniami własnego dziecka.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }