Z wizytą u prawnika jest trochę jak z kupowaniem butów. Wejdziesz do jednego sklepu, przymierzysz, wyjdziesz. I tak aż do satysfakcjonującego zakończenia zakupów. Obecnie, dzięki prokonsumenckim przepisom bez problemu możesz kupić w internecie nową parę i po paru dniach ją odesłać do sprzedawcy, który zwróci Ci pieniądze.*
Nie jest tajemnicą, że klienci szukając wsparcia prawnego poszukują prawników, lustrują strony internetowe, blogi, porównują ceny. Wejdą na stronę, „przymierzą” prawnika i pójdą zobaczyć czy gdzieś nie znajdą lepszej oferty.
Problem jest taki, że w przypadku prowadzenia sprawy sądowej z reguły chodzi o dużo większe pieniądze niż w przypadku zakupu obuwia. Umowa zawarta z kancelarią czy firmą odszkodowawczą jest też trudniejsza do rozwiązania niż odesłanie butów do sklepu internetowego. Często umowa jest tak napisana, by uniemożliwić klientowi korzystne od niej odstąpienie. I zaczyna się problem.
Często zdarza mi się, że dzwoni potencjalny klient i mówi, że podpisał umowę z firmą odszkodowawczą, która bez żadnych opłat wstępnych podjęła się prowadzenia sprawy w zamian za wysoki procent od uzyskanego odszkodowania.
Widziałem ofertę firmy odszkodowawczej, która informuje, że „dopłaca do odszkodowań„. Nie do końca rozumiem jak można prowadzić przedsiębiorstwo (z definicji – w celu uzyskania zysku) i dopłacać klientom za przyniesienie sprawy, ale faktycznie nie jestem Paulem Krugmanem i pewne fakty z dziedziny ekonomii mogą być dla mnie tajemnicą.
Problem jednak w tym, że często efekt jest odwrotny od tego jakiego klient oczekiwał. Klienci skarżą się, że na każdą rozprawę w sądzie przychodzi inna osoba, która dodatkowo niezbyt orientuje się temacie. Nierzadko problemem jest uzyskanie skanu jakiegoś dokumentu (opinii biegłego, protokołu rozprawy). Podobno zdarzają się przypadki wydania niekorzystnego wyroku i niepoinformowania klienta o tym fakcie. Przepada wówczas termin na złożenie apelacji i jest, mówiąc w skrócie, po sprawie.
Powyższe przypadki są spowodowane tym, że wiele firm liczy na uzyskanie szybkiego odszkodowania od ubezpieczyciela (i procent od niego). Gdy sprawa trafia do sądu i zaczynają się trudności, sprawa przestaje być interesująca dla wielu firm odszkodowawczych.
Co zrobić by nie zostać na lodzie?
- Najlepiej zastanowić przed zleceniem komuś sprawy. Lampka alarmowa powinna zaświecić się już w momencie, gdy ktoś oferuje coś za darmo. Być może to przykre, ale za rzetelną reprezentację w procesie trzeba jednak zapłacić. Nie zawsze „cena = jakość”, jednak często „za darmo = byle jak”;
- Nie podpisywać pochopnie żadnych umów czy oświadczeń. Lepiej spokojnie przeanalizować przekazane dokumenty. Najczęściej dzień, czy dwa zwłoki nie mają wpływu na możliwość wygrania sprawy, a pozwolą uniknąć późniejszego bólu głowy.
Myślenie nie boli. Pozwala jednak oszczędzić czas i nerwy. Jeżeli podejrzewasz, że możesz skutecznie wystąpić do sądu ze swoją sprawą, zrób to. Wiedz jednak, że każda skomplikowana sprawa wymaga zaangażowania i poświęcenia jej czasu.
.
.
*Coś o tym wiem, bo moja żona jest mistrzynią w przynoszeniu do domu coraz to nowych par. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że ma wyjątkowo dobry gust.
{ 6 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Bardzo trafny wpis. Trzeba kształtować w społeczeństwie świadomość tego, że prawnik (adwokat czy radca prawny) jest potrzebny i pomocny w prowadzeniu spraw prawnych nie tylko w sądzie.
Raduje mnie poparcie z „zielonej” strony:)
Pozdrawiam serdecznie.
Przeczytałem w najnowszym „Radcy Prawnym” przeciekawy artykuł. Zresztą ta lektura była inspiracją do dzisiejszego wpisu na stronie. Dotyczył właśnie rywalizacji adwokatów (radców prawnych wówczas nie było) z odpowiednikami dzisiejszych firm odszkodowawczych. Chodziło o okres XX-lecia międzywojennego.
Firmy te nazywały się wówczas „Biurami Pisania Podań” i Adwokatura bardzo protestowała przeciwko legalizowaniu działań tego typu firm. Mimo wszystko było lepiej niż obecnie, bo biura pisania podań doczekały się własnej ustawy i mimo wszystko konieczne było spełnienie pewnych wymogów by móc prowadzić takie biuro.
Obecnie każda osoba może założyć działalność gospodarczą, nazwać ją „Kancelaria Odszkodowawcza” albo „Kancelaria Prawnicza” i bez żadnych hamulców prowadzić działalność, często z opłakanym skutkiem dla nieświadomego klienta.
A przecież taka firma nie posiada najczęściej ubezpieczenia OC ani ustanowionego zbioru zasad etycznych (w przeciwieństwie do adwokatów i radców prawnych). Nie pozostaje nam nic innego jak informować społeczeństwo o tych różnicach. Pozdrawiam.
„Widziałem ofertę firmy odszkodowawczej, która informuje, że „dopłaca do odszkodowań„. Nie do końca rozumiem jak można prowadzić przedsiębiorstwo (z definicji – w celu uzyskania zysku) i dopłacać klientom za przyniesienie sprawy, ale faktycznie nie jestem Paulem Krugmanem i pewne fakty z dziedziny ekonomii mogą być dla mnie tajemnicą.”
Zgadzam się, Paulem Krugmanem to Pan nie jest, na rynku usług „prawnych” też się Pan średnio orientuje, ale już spieszę z wyjaśnieniem. Dopłacanie do odszkodowań to nic innego jak umowa cesji wierzytelności za ułamek kwoty, jaką „kancelaria odszkodowawcza” może potencjalnie wywalczyć od ubezpieczyciela.
Dokładnie tak Panie Wojciechu, cenna uwaga.
Szanowny Panie/Pani, napisanie na stronie internetowej, że „dopłacamy do odszkodowań” i późniejsze twierdzenie, że jest to równoznaczne z zawarciem umowy cesji uważam jednak za spore nieporozumienie.
Dlaczego zatem firma odszkodowawcza nie napisze na swojej stronie internetowej, że”
„, skoro według Pana/Pani są to niemalże synonimy? Ja jednak widzę pewne różnice w konstrukcji tych sformułowań.
Pan / Pani zapewne także.
Cienką granicą w przypadku stosowania działań marketingowych jest zachowanie uczciwości względem zdezorientowanego klienta – pacjenta. Nie wszystkim się to udaje.