Sporo pojawiało się ostatnio w mediach informacji w związku z wchodzącą w życie w 2015 roku „nowelizacją” przepisów w dziedzinie profilaktyki nowotworowej. Cel słuszny jak najbardziej.
Jednak podczas okresowego analizowania na stronie Sejmu nowych przepisów znalazłem zapowiadane rozporządzenie Ministra Zdrowia dotyczące tzw. indywidualnych wskaźników rozpoznania nowotworów. Sam wskaźnik jest wynikiem pewnego obliczenia matematycznego będącego iloczynem liczby pacjentów u których zdiagnozowano nowotwór oraz tych u których ten wynik niestety okazał się trafny.
Wskaźnik ma wynosić 1/15, co oznacza, że na 15 podejrzeń lekarskich powinien trafić się jeden celny, diagnozujący chorobę.
Sam pomysł prowadzenia jakiejś statystyki nie jest może najgorszy. Natomiast obecny (i wchodzący niebawem w życie) kształt przepisów stanowi niestety soczewkę obecnego stanu publicznej służby zdrowia, gdzie przede wszystkim liczą się statystyki, wskaźniki, formularze, rozliczenia. Pacjent jest natomiast na miejscu odległym. Nie wpływa to również na jakoś pracy białego personelu, zbytnio obciążonego codziennymi formalnościami.
Mam wrażenie, że stosowanie wskaźnika wpłynie przede wszystkim na większą biurokratyzację służby zdrowia (objawiającą się np. pozbawieniem lekarzy prawa wydawania karty diagnostyki i leczenia onkologicznego). Nie będzie miało natomiast efektu co do rozpoznawalności nowotworów. Bardzo chciałbym się mylić. Nie zmniejszy to również postępującej antagonizacji i wrogości środowiska lekarskiego i świata pacjentów.
Zresztą sądząc po dzisiejszych wypowiedziach Ministra Zdrowia, nie jest to kwestia priorytetowa.
PS: Jutro Sylwester, Życzę Ci wszystkiego dobrego w nowym roku!
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }