…i nie zawsze wiem, czy w Twoim przypadku faktycznie ktoś popełnił błąd medyczny. Znam przepisy, orzecznictwo, przeczytałem trochę książek napisanych przez mądre uniwersyteckie głowy.
Wiem, że czasami jakaś nieprzyjemna konsekwencja jest spowodowana tym, że pomoc medyczna jest po prostu obarczona nieuchronnym ryzykiem.
Nie zawsze można komuś przypisać winę, bo też nie o to chodzi. Często pacjentów (lub członków rodziny) bardziej interesuje uzyskanie wewnętrznego poczucia sprawiedliwości niż najwyższe nawet wygrane pieniężne.
Dlatego musisz zrozumieć, że czasami nie mogę przyjąć Twojej sprawy. Na rynku usług prawniczych roi się od firm, które za wszelką cenę będą chciały wziąć od Ciebie zlecenie i prowadzić z góry przegraną sprawę.
W przypadku odpowiedzialnych prawników, do których staram się zaliczać, jest trochę inaczej. Po przeanalizowaniu sprawy, jeżeli nie znajdę podstaw do wytoczenia powództwa, po prostu się o tym dowiesz.
Jeżeli sprawa nie będzie oczywista (nie jestem Alfą i Omegą), też zostaniesz poinformowany, że nie wszystko może się udać. Wtedy się zastanowimy czy nie spróbować jakiejś mniej ryzykownej drogi dochodzenia roszczeń.
Współpracuję na stałe z lekarzami, którzy pomagają mi rozwiązywać sprawy pod kątem medycznym, jednak czasami nawet specjaliści posiadają odmienne zdanie na konkretny przypadek.
W rzeczywistości sprawy sądowe nie wyglądają tak kolorowo i efektownie jak popisy amerykańskich mecenasów (à la Keanu Reeves jako Kevin Lomax w „Adwokacie diabła„) popijających kolorowego drinka pomiędzy jedną rozprawą a kolejną i w cuglach wygrywających najbardziej beznadziejne przypadki.
Czasami nawet mowa końcowa wygłoszona z błyskotliwością Cycerona, erudycją i zaangażowaniem może nie doprowadzić do happy endu. Tak bywa, zwłaszcza w niejednoznacznych przypadkach.
Ale jako mój klient, na pewno będziesz o tym wiedział.
{ 3 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Szkoda że jest tak niewiele osób z takim podejściem 🙁 Bardzo Pana podziwiam!
Osób uważających się za Alfę i Omegę jest w naszym pięknym kraju aż nadto. Lepiej zachować dystans do własnej nieomyślności. Natomiast nie trzeba tą Alfą i Omegą być aby móc ocenić, że niektóra sprawa jest niewarta zachodu (pełnomocnika i klienta). Pozdrawiam.
I oczywiście miało być nieomylności, a nie nieomyślności. Nomen omen – nie jestem Alfą i Omegą:)