Możesz się dziwić, że teraz piszę o zagadnieniu, o którym niektóre media informowały przeszło tydzień temu. W dzisiejszym świecie (zwłaszcza wirtualnym) tydzień to przecież cała wieczność i rzadko kiedy newsy goszczą na łamach dzienników dłużej niż kilka godzin. Jednak temat wydawania oryginału dokumentacji medycznej jest w praktyce istotny i pomimo lekkiego zwietrzenia tematu chciałbym Ci powiedzieć co w realiach służby zdrowia mogą oznaczać ostatnie wydarzenia.
W dniu 29 grudnia 2015 roku Naczelna Rada Lekarska wydała interpretację obowiązujących przepisów dotyczących dostępu pacjenta do dokumentacji medycznej.
Stanowisko zostało przedstawione Rzecznikowi Praw Pacjenta i odnosiło się do problemu wydawania oryginału dokumentacji medycznej pacjentowi.
Na gruncie jednego z nowszych wyroków Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, NRL oparła argumentację, iż o wydanie oryginałów dokumentacji medycznej mogą zwrócić się jedynie określone podmioty i organy, takie jak np. NFZ, ZUS, sądy, prokuratorzy czy Wojewódzkie Komisje ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych.
Natomiast według NRL oraz sędziów WSA w Warszawie podmiotem uprawnionym do żądania wydania oryginału dokumentacji medycznej nie jest sam pacjent. Cała wątpliwość koncentruje się na zagadnieniu czy pacjent jest w rozumieniu ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta podmiotem.
Spór nie jest nowy i istnieją rozbieżne interpretacje tego zagadnienia. W komentarzach prawniczych łatwo znaleźć wniosek, iż pacjentowi bezwarunkowo należy wydać oryginał dokumentacji medycznej. Na podobnym stanowisku stoi także Rzecznik Praw Pacjenta.
Jeżeli o mnie chodzi, także uważam, iż przepisy ustawy nie pozwalają na ograniczenie dostępu pacjenta do oryginałów dokumentacji medycznej.
Pacjent może jednak spotkać się z odmową wydania oryginału dokumentacji medycznej. Szpitale mogą obecnie powoływać się na stanowisko NRL, ale przede wszystkim na część orzecznictwa sądowego – wyroku WSA w Warszawie z dnia 1 lipca 2015 roku sygn. akt VII SA/Wa 724/15.
Powyższe stanowisko nie jest ostateczne. W innym sporze, sąd może wydać odmienny wyrok. Być może warto wprowadzić jednolite i niebudzące wątpliwości brzmienie przepisów.
Przy równoczesnym zachowaniu pełnej dostępności do dokumentacji medycznej dla pacjenta oraz uwzględnieniu obaw Naczelnej Rady Lekarskiej (dotyczących m.in. możliwości zgubienia dokumentacji medycznej przez pacjenta).
{ 13 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Myślę, że Pan i ja jesteśmy w stanie stworzyć interpretację na poparcie tezy, że pacjent może skutecznie wnosić o udostępnienie mu oryginału dokumentacji w trybie art. 27 pkt 3 ustawy o prawach pacjenta i RPP, jak i przygotować taką, która wykaże że nie ma takiego prawa. Dlatego proponuję spojrzeć na to z innego punktu widzenia – co jest istotniejsze z punktu widzenia pacjenta – bezpośredni dostęp do oryginału dokumentacji, nawet jej posiadanie, czy maksymalizacja zabezpieczenia tej dokumentacji.
Pacjent, w odróżnieniu od organów czy podmiotów, zwykle nie ma określonych procedur, które minimalizują ryzyko utraty, ale także zniszczenia lub niekontrolowanej modyfikacji oryginalnej dokumentacji medycznej. Dlatego posiadanie przez niego, przechowywanie w szufladzie w mieszkaniu, przewożenie w torbie autobusem czy nawet w samochodzie może prowadzić do jej utraty lub zniszczenia. Wykorzystywanie pełni praw nie musi być najlepsze nawet dla samego zainteresowanego.
Oczywiście powyższe dotyczy dokumentacji klasycznej (papierowej), bo w przypadku elektronicznej każda kopia jest równoważna, a „oryginalna” – tj. pierwotna – pozostaje w urządzeniu, w którym je pierwotnie wytworzono.
Panie Wojciechu, w mojej opinii to nie jest kwestia czyjegokolwiek widzimisię i tworzenia de facto wykładni prawa na zamówienie.
Jak Pan zapewne zdaje sobie sprawę, w interpretacji przepisów ma znaczenie przede wszystkim to jak ich treść zapisano w ustawie. W ocenie mojej treść ustawy jest jasna i nie pozwala na ograniczenie pacjentowi dostępu do oryginału. Podobne stanowisko wyraża m.in. profesor Dorota Karkowska w komentarzu do ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta.
Zgadzam się z Panem, że dokumentacja medyczna nie zawsze u pacjenta będzie bezpieczna (o tym w ostatnim zdaniu artykułu). Do tego jednak konieczna byłaby zmiana przepisów lub ostateczne przejście na dokumentację medyczną w formie elektronicznej.
Pozdrawiam.
Wobec różnicy zdań sądu i np. dr Karkowskiej, trzeba uznać, że interpretacja nie jest aż tak jednoznaczna, jednak – i to należy podkreślić – wynika z wykładni pozajęzykowej i możliwość powstawania różnych opinii jest naturalna i nie wynika z widzimisię, ale dopóki mieści się w granicach prawach jest równie dopuszczalna.
W zakresie wykładni językowej skłaniałbym się do tego, że pacjent ma prawo otrzymać oryginał dokumentacji medycznej, ale jednocześnie wskazałbym, że nie powinien z niego korzystać z przyczyn, które podałem. Przesłanki te wypływają zaś z wykładni celowościowej.
Wszak istotą prawa do dostępu do dokumentacji medycznej jest jej istnienie. W sytuacji jej zniszczenia lub zagubienia, a także modyfikacji, prawo to staje się bezprzedmiotowe.
Na szczęście obecnie dokumentacja medyczna jest coraz częściej tworzona w formie elektronicznej.
Z wykładnią prawa jest trochę jak z Trybunałem Konstytucyjnym. Niemal wszyscy twierdzą, że rządowa ustawa niezgodna z Konstytucją, a prezydent i tak podpisuje, bo dokonuje własnej interpretacji przepisów.
Jestem bardzo daleki od uznania, że decyzja Prezydenta RP w sprawach sędziów TK miała wiele wspólnego z interpretacją, a tym bardziej prawa. Dlatego proponuję utrzymać dotychczasowy poziom Pana bloga i pozostać w ramach uznanych prawnie zakresach. Skądinąd właśnie rozbieżność nie tylko interpretacji, ale i nawet orzeczeń może prowadzić do określenia, co jest istotne oraz co należy poprawić, by nie tworzyć wątpliwości tam, gdzie nie są potrzebne.
Ewidentnie się z Panem zgadzam. Nie ma żadnego uzasadnienia by utrzymywać wątpliwości w brzmieniu przepisów. Pozdrawiam serdecznie.
Dzisiaj na portalu rynekzdrowia.pl można ciąg dalszy opisywanego na blogu sporu:
http://www.rynekzdrowia.pl/prawo/samorzad-lekarski-i-rzecznik-pacjentow-podzieleni-ws-dostepu-do-dokumentacji,158140,2.html
Zgadzam się,że w naszym kraju, każdy interpretuje przepisy/prawo wg własnego uznania i w zależności od potrzeby.
Zrobiono zbyt skomplikowane przepisy z dodatkami i odniesieniami, że praktycznie można wszystko.
Ale, oryginał dokumentacji medycznej, po co ono pacjentowi, czy nie prościej wykonać ksero/kopie dokumentacji i poświadczyć odpowiednimi podpisami/pieczęciami, orginalnymi a nie też kserowanymi i traktować na równi z orginałem.
Dziś wiele potwierdzeń otrzymujemy przez internet jako zobowiązujące.
Panie Józefie, głównym problemem jest pewna nieścisłość legislacyjna. Odkąd mam styczność z prawem medycznym to co rusz znajduję takie instytucje prawne, które są w kilku ustawach zupełnie inaczej nazywane i tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi. Nawet wczoraj na konferencji dotyczącej ochrony danych medycznych prowadzona była rozmowa odnośnie zupełnie dowolnego nazywania tej samej instytucji w kilku ustawach.
Oczywiście można wprowadzić taką zasadę jak Pan proponuje jednak powinno to zostać poprzedzone konsultacjami społecznymi, opiniami ekspertów, solidną i długotrwałą oceną skutków regulacji, analizą współistniejących przepisów. Niestety tak nie jest, taki standard demokracji.
Obecnie więcej miejsca dla tematu przyzwoitej legislacji znajduje się w blogosferze niż w parlamencie.
Jakość prawa w Polsce jest niestety niska, co wbrew poglądom nie podoba się także prawnikom. Pozdrawiam.
Nigdzie dokumentacja medyczna pacjenta nie ginie tak jak w archiwum szpitali… zwłaszcza gdy pacjent ubiega się o odszkodowanie z tytułu uszczerbku na zdrowiu…
Jest to duży problem i dobrze, że zwróciła Pani na niego uwagę. Dokumentacja medyczna powinna być bowiem prowadzona i przetwarzana w systemie informatycznym, w którym nie byłoby możliwe dokonywanie poprawek polegające na usunięciu wcześniejszego wpisu. Każda korekta, dopisanie powinna być odnotowana z dokładnym określeniem osoby wpisującego i czasu dokonania korekty.
Zniknąłby też problem nieczytelności dokumentacji medycznej, co też stanowi ważną kwestię w praktyce sądowej. Niestety szpitale, prawdopodobnie faktycznie z powodu braku środków, nie dostosowują swojej infrastruktury do obsługi systemu informatycznego – stąd nadal ogromna większość dokumentacji medycznej jest narażona na zniknięcie. Pozdrawiam.
Nie rozumiem, po co pacjentowi oryginał dokumentacji medycznej, czy nie lepiej jest poprosić o odpis zgodny z oryginałem, zatwierdzony i podbity arcyważną pieczątką ? Tyle jest obwarowań prawnych dotyczących zabezpieczeń dokumentacji medycznej, jednak najniebezpieczniejsza może się stać w rękach pacjenta. Po co to, w imię czego taka odpowiedzialność ?
Pani Katarzyno, w pracy prawnika w pierwszej kolejności analizuje się to jak brzmi przepis i co z niego wynika. Czytając ustawę czy konkretny przepis nie możemy domniemywać tego co w naszym mniemaniu jest najlepsze, najrozsądniejsze. Zakładamy, że ten kto uchwalił dany przepis był rozsądny i swój cel zapisał w treści przepisu.
Dopiero jeżeli nie możemy wywnioskować co autor przepisu miał na myśli, wówczas możemy zacząć dywagować jaki był cel danej ustawy czy jaką funkcję w systemie prawa pełni dany przepis.
Jeżeli jednak mamy w miarę jasne brzmienie przepisu, wówczas nie wchodzimy w to jakie cele miał ustawodawca. Z dostępnością dokumentacji medycznej jest ten problem, że w mojej ocenie ten przepis jest dosyć jasny. Najszersze uprawnienie do dokumentacji medycznej ma pacjent, a w zakres tego uprawnienia wchodzi także żądanie wydania oryginału.
Owszem, zgadzam się, że taki stan prawny budzi spore wątpliwości i z powodzeniem mógłby zostać zastąpiony innym brzmieniem ustawy.