Jako urozmaicenie codzienności trafiła mi się sprawa dosyć osobliwa i niezbyt częsta. Klient trafił na izbę wytrzeźwień i czemu nie należy się zbytnio dziwić – nie był z tego faktu nadmiernie zadowolony.
Kwestią sporną jest natomiast zasadność tego doprowadzenia. Samo bycie nietrzeźwym nie jest powodem do zamknięcia obywatela w izbie wytrzeźwień. Duża część naszej populacji musiałaby być regularnie co weekend odstawiana do „wytrzeźwiałki”. Nawet budżet wsparty skądinąd onieśmielającymi sukcesami gospodarczymi rządu by tego nie wytrzymał.
Żeby zgodnie z prawem trafić do izby wytrzeźwień obywatel powinien się trochę postarać – stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia siebie i otoczenia albo przynajmniej zachowywać się nieobyczajnie.
W tym przypadku tak nie było i zostało przez naszą kancelarię złożone do sądu zażalenie na doprowadzenie do izby wytrzeźwień.
Nie na co dzień jednak mamy do czynienia z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Analiza tych przepisów była jak odkrywanie nieznanego dotąd lądu. W komentarzu do ustawy napisano, że Polska jest jedynym krajem w Europie gdzie funkcjonuje taki podmiot jak izba wytrzeźwień.
Niezwykle krzepiący jest sam wstęp do ustawy, zgodnie z którym:
„Uznając życie obywateli w trzeźwości za niezbędny warunek moralnego i materialnego dobra Narodu, stanowi się, co następuje: (…)”
Po takim wstępie aż chce się przysiąc wieczystą abstynencję.
Jeżeli sąd uznałby faktycznie, że doprowadzenie było niesłuszne, wówczas można rozważyć skierowanie do sądu pozwu o zadośćuczynienie za krzywdę spowodowaną niezgodnym z prawem wykonywaniem czynności służbowych przez Policję. Ale to melodia przyszłości wymagająca dalszej analizy przepisów.
Co ciekawe, do dokumentacji sporządzonej w trakcie pobytu obywatela w izbie wytrzeźwień stosuje się przepisy ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Znaczy to, że taka dokumentacja powinna być doprowadzonemu udostępniona i wydana na każde jego żądanie.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }