Prowadzę sprawy o leczenie w szpitalu psychiatrycznym i z reguły reprezentuję w tym postępowaniu wnioskodawców. Tym razem nieco było inaczej. Skontaktował się ze mną pacjent przebywający na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego. Dla potrzeb tego wpisu możemy roboczo nazwać pacjenta Panem Błażejem. W rzeczywistości na imię ma zupełnie inaczej. A sprawa wygląda tak:
Pacjent trafił pewnego słonecznego lipcowego dnia do szpitala w X. Według relacji Pana Błażeja, podstawą umieszczenia w szpitalu była wyłącznie złośliwość jednego z członków rodziny, który po prostu wezwał zespół ratownictwa medycznego po jednej z kłótni. Nie zabrzmiało to szczególnie wiarygodnie. Często osoby, które wymagają hospitalizacji oskarżają innych członków rodziny o celowe umieszczenie w szpitalu. Najczęściej motywem są pieniądze, zemsta, złośliwość. Faktycznie, Pan Błażej miał bogatą historię z leczenia psychiatrycznego, więc zgłoszenie było całkiem wiarygodne. Podstawą przymusowej hospitalizacji w szpitalu (bez wcześniejszego orzeczenia sądu) był przepis mówiący, że:
„Osoba chora psychicznie może być przyjęta do szpitala psychiatrycznego bez zgody wymaganej w art. 22 tylko wtedy, gdy jej dotychczasowe zachowanie wskazuje na to, że z powodu tej choroby zagraża bezpośrednio własnemu życiu albo życiu lub zdrowiu innych osób.
Pacjent zadzwonił do mnie ze szpitala i poprosił o pomoc. Sytuacja nietypowa. Nie wiedziałem czy pacjent rzeczywiście został umieszczony w szpitalu przez pomyłkę, oraz czy jest osobą zdolną do udzielenia mi pełnomocnictwa (osoba, która nie działa z dostatecznym rozeznaniem nie może zawrzeć ważnej prawnie umowy czy udzielić pełnomocnictwa). Wykonałem kilka telefonów, wysłałem e-maile do szpitala, poprosiłem o rozmowę z rzecznikiem praw pacjenta psychiatrycznego.
Po tych dwóch niespełna dniach badania sprawy dowiedziałem się kilku istotnych faktów z funkcjonowania tego konkretnego szpitala. Podejrzewam, że sytuacja wygląda podobnie w innych placówkach zajmujących się leczeniem zaburzeń psychicznych.

Po pierwsze. Pacjent nie był osobą ubezwłasnowolnioną, mógł mnie zatem upoważnić do dostępu do dotyczącej go informacji medycznej. Niestety, ze strony personelu placówki pojawił się ogromny opór i szukanie dziury w całym aby tylko nie udzielić mi tych informacji. Analizując sprawę po czasie, dochodzę do wniosku, że prawo tego pacjenta zostało naruszone – nie mógł skutecznie upoważnić innej osoby do pozyskiwania informacji o stanie zdrowia.
Z jednej strony typowe rzucanie kłód pod nogi – „nie wiemy czy Pan jest na pewno tym za kogo się podaje„. Akurat zadbałem by to nie budziło najmniejszych wątpliwości – jestem radcą prawnym wpisanym na listę radców prawnych, łatwo zweryfikować skąd dzwonię czy z jakiego e-maila piszę wiadomości. Odrobina profesjonalnego i pozbawionego uprzedzeń podejścia i mógłbym uzyskać to czego potrzebowałem i to do czego upoważnił mnie pacjent. Tak się nie stało. Minus dla szpitala. Pacjent psychiatryczny nie powinien swoich praw być ot tak pozbawiany.
Po drugie. W momencie gdy już zostałem umówiony na rozmowę z lekarzem i próbowałem dodzwonić się do dyżurki o uzgodnionej porze, nikt nie odbierał telefonów. Prosty zabieg i skuteczny. Jak w znanej komedii – nie mamy Pańskiego płaszcza i co nam Pan zrobi.
Po trzecie. Rzecznik praw pacjenta psychiatrycznego kiepsko orientował się w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego. Słabe ogniwo – osoba powołana do tego by chronić pacjenta w istocie broniła postawy sprowadzającej się do pozostawienia pacjenta samemu sobie, bez możliwości skontaktowania się z prawnikiem i żądania ochrony prawnej. Generalnie rzecznik polecił bym dał sobie spokój z tą sprawą. Nie dałem, ale i tak po kilku dniach przestałem się już nią zajmować.
Warte podkreślenia – nie oceniam samej decyzji o przyjęciu pacjenta do szpitala na podstawie wyżej przytoczonego przepisu. Chodzi mi o realizację praw człowieka i zarazem praw pacjenta, który był na tyle świadomy by realizować swoje uprawnienia i zwyczajnie upoważnić drugą osobę do uzyskiwania informacji o stanie zdrowia, podstawach faktycznych swojej hospitalizacji. Pacjent chciał wiedzieć czy o jego pobycie został powiadomiony sąd opiekuńczy. Dowiedział się po kilku dniach. Trochę późno.
Zresztą w rozmowie z rzecznikiem praw pacjenta psychiatrycznego usłyszałem: „Czy Pan wie co on zrobił”. W sumie nie wiedziałem tego wtedy. Ale postawa personelu względem pacjenta nie powinna zależeć od oceny zachowania pacjenta i decyzji czy w tym przypadku warto realizować jego uprawnienia. Pacjent to pacjent – zgodnie z ustawą, każdy ma takie same prawa.
Jaki był finał tej historii?
W sumie korzystny. Lawina telefonów i e-maili sprawiła, że Pan Błażej został w końcu wypisany ze szpitala i leczenie w szpitalu psychiatrycznym zakończyło się. Nie wiem jakie było orzeczenie sądu. Jako pełnomocnik końca tej historii nie dotrwałem, bo…pacjent oznajmił, że wycofuje upoważnienie dla mnie i wcale mu nie pomogłem w tej sprawie 🙂
Nie byłem tym zdziwiony i nawet spodziewałem się takiego scenariusza. Prowadziłem ten przypadek również z tego powodu, że chciałem dowiedzieć się jak wygląda realizacja praw pacjenta psychiatrycznego od tej drugiej strony, czyli człowieka zamkniętego w szpitalu, chcącego się z niego wydostać czy pragnącego nie być w tym szpitalu pozostawionym samemu sobie. Nie byłem w szpitalu psychiatrycznym, ale raczej nie jest najlepsze miejsce do spędzenia wolnego czasu. Dla pacjenta umieszczenie w takiej placówce to też pewna dawka dodatkowego stresu.
Inna sprawa, że rzecznik praw pacjenta psychiatrycznego powinien takie wsparcie dla pacjenta zapewniać. W tym przypadku tak nie było. Jest dużo rzeczy do poprawy. Zresztą nie wiesz czy kiedyś nie trafisz do takiej placówki. I na pewno chciał(a)byś żeby traktowano Cię z szacunkiem i uwzględnieniem Twoich praw.
Czas na wniosek.Trudno się dziwić, że szpitale psychiatryczne są postrzegane jako miejsca nieprzyjazne i nieco straszne. Oceniam trochę na wyrost, bo jest to relacja z jednej placówki. Oczywiście, sama specyfika tych podmiotów przyczynia się do takiego wizerunku.
Ale zarazem nic nie stoi na przeszkodzie by szpital był miejscem, gdzie profesjonalnie przygotowany zespół – oprócz zapewnienia opieki psychiatrycznej – realizował będzie także uprawnienia pacjenta, informował o przysługujących prawach, powiadomił na jakim etapie jest sprawa przed sądem opiekuńczym i zwyczajnie traktował pacjenta podmiotowo.
Historia niebanalna, więc zasługuje na banalną puentę. Polska psychiatria wymaga reform. Często o tym pisałem. Przerzucenie części obowiązków na opiekę w przychodniach, mniejszy nacisk na leczenie szpitalne. Umożliwienie przymusowego leczenia również w warunkach ambulatoryjnych. I wiele innych postulowanych zmian. Warto dodać jeszcze jedną zmianę- bardziej tkwiącą w ludzkich umysłach: odczarowanie społecznego wizerunku pacjenta psychiatrycznego jako niebezpiecznego wariata, któremu nic się nie należy. Pacjenci to osoby, które potrzebują opieki. I spokojnego, niezakłóconego pobytu w szpitalu, jeśli już okaże się konieczny.
Więcej o w temacie leczenie w szpitalu psychiatrycznym przeczytasz między innymi tutaj i tutaj.
Obrazek: pixabay