Podczas gdy bezwstydni naziści panoszą się po Europie, utworzona zostaje grupa żydowskich bojowników – mścicieli. Ich specjalizacją jest eliminacja hitlerowskich dygnitarzy i żołnierzy niemieckiej armii. Jak zapewne już wiesz, chodzi o „Bękarty Wojny” Quentina Tarantiono. Fabuła filmu brzmi może dziwnie, ale podobna grupa faktycznie istniała. Pod koniec wojny prowadziła dywersję w austriackich Alpach i nawet wzięła do niewoli poważne siły niemieckie.
W dziele Tarantino, bękarty postanawiają zakończyć II Wojnę Światową w dość banalny sposób – zabijając Hitlera, Bormanna, Goebbelsa i pozostałych nazistowskich bonzów. Dzieło zniszczenia ma się dokonać w okupowanej Francji, gdzie szefostwo III Rzeszy zjeżdża na premierę nowego filmu propagandowego. Plan jest prosty. Zebrać wszystkich nazistów w jednym miejscu i zabić ich w trakcie filmowego seansu.
Pewnie nikt z was tego nie próbował, ale zabić Hitlera wcale nie jest tak łatwo. I nie chodzi o rozterki moralne, ale całą gwardię SS-manów strzegących dostępu do umiłowanego Führera.
W akcji pomaga zakamuflowana niemiecka aktorka Bridget von Hammersmark, w rzeczywistości agentka brytyjskiego wywiadu. Spotyka się z bękartami w pełnej niemieckich żołnierzy karczmie, gdzie jeden z żołnierzy Wehrmachtu świętuje narodziny syna. Jak to bywa na spotkaniach z nazistami, rozpoczyna się krwawa walka. Giną synowie III Rzeszy oraz trzech bękarów, w tym lekko psychopatyczny Hugon Stiglitz. Madame Hammersmark zostaje ranna w lewą nogę i ledwie uchodzi z życiem.
Tym samym Frau Hammersmark zostaje PACJENTKĄ. Trafia na stół operacyjny w przychodni weterynaryjnej, gdzie lekarz wyjmuje jej kulę z nogi. I tutaj zaczyna się prawnomedyczna katastrofa.
- Weterynarz-operator!
Zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza weterynarii (i izbach lekarsko-weterynaryjnych):
„Wykonywanie zawodu lekarza weterynarii polega na ochronie zdrowia zwierząt oraz weterynaryjnej ochronie zdrowia publicznego i środowiska, a w szczególności (…)leczeniu zwierząt oraz wykonywaniu zabiegów chirurgicznych„.
W ustawie nie ma ani jednego zdania o uprawnieniach weterynarzy do wykonywania operacji chirurgicznych u aktorek, nawet tych niemieckich. Pan doktor wyszedł zatem nieco ponad swoje uprawnienia zawodowe.
Jeżeli byłby zrzeszony w polskim samorządzie weterynaryjnym, groziłaby mu kara ze strony właściwego okręgowego sądu lekarsko-weterynaryjnego, w tym kara wydalenia z zawodu. Pewnie do tego by nie doszło, jednak z ciekawości taki proces poprowadziłbym nawet za darmo.
Dochodzi do tego ryzyko przeprowadzenia przez organy ścigania, postępowania o przestępstwo lub wykroczenie, gdyż udzielanie świadczeń zdrowotnych polegających na rozpoznawaniu chorób oraz ich leczeniu bez uprawnień stanowi wykroczenie zagrożone karą grzywny. Jeżeli Pan doktor wykonałby operację usunięcia kuli z kończyny Pani Hammersmark w celu osiągnięcia korzyści majątkowej albo wprowadził ją w błąd co do posiadania takiego uprawnienia, wówczas w grę wchodziłoby popełnienie przestępstwa i ryzyko odsiadki do jednego roku.
Tego, jak francuski dr Dolittle przekonał Panią Hammersmark do ryzykownej operacji i czy wziął za to pieniądze, nie wiemy. Można jednak śmiało postawić tezę, że była to bezprawna operacja.
- Wymogi sanitarne!
Udzielanie świadczeń medycznych powinno odbywać się w cywilizowanych warunkach. Jako, że pojęcie „cywilizowany” może być różnie traktowane, mamy w polskim porządku prawnym rozporządzenie regulujące szczegółowe wymagania „jakim powinny odpowiadać pomieszczenia i urządzenia podmiotu wykonującego działalność leczniczą” (pisałem dla jednego wydawnictwa kiedyś opracowanie tego jakże ciekawego tematu, więc tutaj czuje się całkiem mocny:)).
We francuskiej leczniczy dla zwierząt, w której przystąpiono do operacji frau Hammersmark prawdopodobnie nie spełniono tych wymagań. W żadnej ze scen nie widać by sala operacyjna została wyposażona w takie osiągnięcia cywilizacyjne jak śluza szatniowa, szatnia brudna czy magazyn czystej bielizny. Nic nie wiemy też o drodze jaką przebyły narzędzia z centralnej sterylizatorni na salę operacyjną. Na kilku kadrach filmu widać natomiast klatki ze zwierzętami. Do tego w sali operacyjnej przebywa kilku niezbyt sterylnych bojowników z bronią palną.
Inspektor sanitarny dostałby w takiej sytuacji rozległego zawału mięśnia sercowego, czemu nie należy się specjalnie dziwić. Należy jednak pochwalić kierownictwo francuskiej lecznicy, że podłoga pomieszczenia została wykonana „z materiału umożliwiającego jej mycie i dezynfekcję.” (płytki ceramiczne bez widocznych ubytków powierzchniowych).
- Co tam robi Aldo Raine?
Pacjent ma prawo do poszanowania godności i intymności. Zgodnie z polską ustawą o prawach pacjenta, przy udzielaniu świadczeń opieki zdrowotnej może być obecna osoba bliska, chyba, że wystąpi ryzyko zagrożenia epidemiologicznego lub bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów. Jak sądzę, starozakonny superkomandos nie był osobą bliską dla Pani Hammersmark. Podobnie jak cała zgraja jego pobudzonych koleżków. Prawdopodobieństwo tego przypuszczenia zwiększa się w dalszych scenach, gdy porucznik Raine znęca się na aktorką wtykając jej palec w ranę postrzałową.
Można postawić zarzut lekarzowi-weterynarzowi, że pozwolił na obecność bojowników w trakcie operacji i tym samym naruszenie prywatności pacjentki. Jednak uważna analiza przepisów pozwala na postawienie wniosku, że lekarz weterynarz nie zawinił w tej sytuacji.
Po pierwsze, lekarz weterynarz nie może naruszyć przepisów ustawy o prawach pacjenta, gdyż jego pacjentami mogą być wyłącznie zwierzęta. Nie jest więc adresatem nakazów i zakazów wynikających z „ludzkiej” ustawy. Niestety do dnia dzisiejszego nie doczekaliśmy się ustawy regulującej praw zwierząt w toku leczenia weterynaryjnego. Tym samym jednak, prawo do poszanowania godności i intymności Pani Hammersmark nie ucierpiało w tym przypadku z winy lekarza.
Nawet jeżeli przyjąć, że weterynarz byłby zobowiązany do poszanowania godności i intymności niemieckiej aktorki, trudno przypisać mu winę w naruszeniu praw pacjenta. Przepis wyraźnie mówi bowiem „W razie zawinionego naruszenia praw pacjenta(…)„.
Przypatrzmy się tej sytuacji: trójka wkurzonych i uzbrojonych komandosów przeciwko weterynarzowi uzbrojonemu w skalpel i strzykawkę do wykonania znieczulenia. Doprawdy ciężko oczekiwać od doktora by popisywał się heroizmem i bronił praw pacjentki, a nie własnego bezpieczeństwa. Niełatwo byłoby zatem przypisać doktorowi winę za potencjalne (i doprawdy wątpliwe) naruszenie praw Pani Hammersmark. Zwłaszcza, że pewnie nie był świadomy subtelności drzemiących w chaotycznych przepisach ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta.
Podobnie z wyartykułowanym w ustawie prawem do leczenia bólu („Pacjent ma prawo do leczenia bólu„). Ból egzystencjalny doktora związany z obecnością kilku zdenerwowanych mięśniaków w jego leczniczy na pewno był przesłanką, która pozwalała na zlekceważenie dolegliwości jego „pacjentki„. Z tej przyczyny mógł zupełnie legalnie przypatrywać się torturom zadawanym przez herszta bandy komandosów.
Jaka konkluzja?
Bez wątpienia operacja dokonana na Pani Hammersmark była zabiegiem bezprawnym. Wygląda też na to, że całkiem skandalicznie odniesiono się do wymagań sanitarnych bloku operacyjnego. Dyskusyjne wydaje się w tym przypadku naruszenie praw pacjentki.
Jednak ewidentnie coś tu nie gra.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }