Pracowałem wczoraj w kancelarii i redagowałem pismo procesowe w sprawie mojego klienta, osoby transseksualnej. Tym razem to nie rodzice postanowili strzec „tradycyjnego ładu społecznego” i bronić swojego dziecka przed zgubnym wpływem ideologii gender (czy potworem LGBT), lecz biegły, który bardzo chcę znaleźć w tym przypadku jakąś chorobą psychiczną, na przykład zespół Aspergera.
Procesach osób transseksualnych, jest czasem tak, że dorosła osoba, dawno zdiagnozowana przez lekarzy i świadoma swojej decyzji jest uznawana przez swoich rodziców (czy na przykład biegłego) za niezrównoważoną, niedojrzałą i autodestrukcyjną. Taką, za którą trzeba się mimo wszystko wstawić i utrudnić jej ułożenie sobie życia osobistego.
Mam klientkę, która jest osobą trans i przy okazji świetnym lekarzem stomatologiem. Jej klienci wiedzą o tym, że ich dentystka jest osobą transseksualną, rzadko zdarzają się z tego powodu przykre sytuacje w życiu zawodowym. Osobami, które postanowiły „wziąć sprawy w swoje ręce” są rodzice mojej klientki, którzy w sprawie sądowej o ustalenie płci wypisują, że w ich głowie nie mieści się by ICH SYN był osobą transseksualną, a cała „maskarada” jest wynikiem JEGO problemów psychicznych.
Rodzice nie zważają na to, że mają do czynienia z osobą blisko 40-letnią, która świetnie sobie radzi i wreszcie postanowiła uporządkować swoje życie osobiste. Niestety, pomimo zapewne dobrych intencji, ogromnie krzywdzą swoje dziecko.
Takich sytuacji jest niestety więcej. Ale wracając do początku tematu:
Podczas pisania tekstu dla sądu, usłyszałem jakieś głośne hasła wykrzykiwane przez megafon. Pomyślałem sobie, że prawdopodobnie korowód pogrzebowy – niedaleko kancelarii mamy przecież cmentarz. Jednak nie.
Obok biura przejechał oblepiony obscenicznymi zdjęciami samochód półciężarowy z napisami w stylu: „LGBT chce seksualizować twoje dziecko i uczyć je masturbacji od poczęcia aż do naturalnej kary śmierci” (czyli coś w stylu „Chory na ebolę zgwałcił księdza w czołgu”). Tego rodzaju objawienie ujrzały moje oczy, a uszy zwiędły z tego powodu, że uszy usłyszały coś o pedofilii, gejach i Kościele.
Zdałem sobie po raz kolejny sprawę, jaką bezmyślną ideologią owładnięte są umysły ludzi, którzy tracą życiową energię na tego rodzaju aktywność. Samo zaangażowanie publiczne nie jest złe, Polacy są politycznie i społecznie całkiem bierni, nad czym należy ubolewać.
Jednak głupota powinna być czymś wstydliwym, być może nawet…grzechem, o czym pisał chociażby Święty Tomasz z Akwinu. A ślepe i bezrefleksyjne szczucie na jedną grupę społeczną jest głupotą absolutną. Czymś na kształt moralnego szabrownictwa, z którego niektórzy korzystają, a cała reszta daje się po prostu wykorzystywać.
Dlaczego o tym piszę?
Rozszyfrujmy skrót LGBT – „Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender” (jeden radnych lansujących uchwałę anty-LGBT rozwinął skrót w sposób następujący: „Lejsbijski…Lesbijki Geje tam…Bio tam…Cośtam„).
Transgedender, czyli m.in. osoby transpłciowe. Zaburzenia identyfikacji płciowej są (według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Zaburzeń Zdrowotnych ICD -10, niebawem ICD-11) stanem psychicznym wymagającym specjalistycznej pomocy medycznej. Transseksualizm nie jest uznawany za chorobę, jednak podobnie jak choroby, na które cierpią „zwyczajni” ludzie (choroba wieńcowa, schizofrenia, zapalenie ucha czy nowotwory) wymaga odpowiedniego leczenia.
Zgodnie z aktualną wiedzą medyczną polega ono na zmianę fenotypowych cech płciowych, teście realnego życia czy zabiegu chirurgicznym zmierzającym do wytworzenia nowych narządów płciowych.
Część osób decyduje się także na dodatkowe zabiegi z zakresu medycyny estetycznej takie jak plastyka twarzy, usunięcie piersi itp (D. Hędzelek, Postępowanie psychologiczne i medyczne w procesie korekty płci u osób transseksualnych, w: Psychologia w naukach medycznych, M. Cybulski, W. Strzelecki (red. red.), Poznań 2010, s. 125-127).
Egzorcyzmy, terapia wodą święconą czy pielgrzymka do Lichenia nie są zalecane przez polskie, ani międzynarodowe towarzystwa seksuologiczne. Z kolei bezproduktywne rozjeżdżanie miejskiego asfaltu przez anty-LGBT-owskie samochody jest po prostu szkodliwe. Wyklucza ludzi, którzy już wystarczająco czują się zepchnięci poza nawias polskiego społeczeństwa. Nie trzeba ich już wyrzucać za burtę okrętu zwanego „Polska”, gdyż już jedną nogą są na pełnym, obcym i nieprzyjaznym morzu.
To jest po prostu niehumanitarne.