W postępowaniu o przymusowe leczenie psychiatryczne najlepsze jest to, że nie zawsze prowadzi do wydania postanowienia o przymusowym leczeniu pacjenta. Brzmi to może głupio, ale wyjaśnię o co chodzi.Przymusowe leczenie psychiatryczne to środek ostateczny, niesamowicie trudna decyzja i generalnie rodzinny armagedon.
Trudno się dziwić. W mojej rodzinie także są problemy z osobami, które cierpią na choroby/zaburzenia psychiczne. Według najnowszych badań, naprawdę wiele osób cierpi na różnego rodzaju zaburzenia/choroby i nie jest niczym nienormalnym, że u takie problemy się pojawiły się w Twojej rodzinie. Socjolodzy, psycholodzy i psychiatry upatrują źródeł tego zjawiska w obecnym świecie, który po prostu wyzwala ciągłe napięcie, niepewność i lęki. Innymi słowy, trudno zachować równowagę psychiczną w dzisiejszej rzeczywistości.
Pisałem kiedyś o tym, że złożenie wniosku o przymusowe leczenie to szalenie trudna decyzja (link powyżej). Nie piszę tego jako przemądrzały prawnik, bo sam się z taką rozterką musiałem zmierzyć. Dlatego podtrzymuje swoje zdanie – decyzja o skierowaniu sprawy do sądu to straszny stres dla rodziny chorego.
Ale…samo złożenie wniosku nie przesądza o tym, że pacjent do szpitala trafi. Opowiem krótką historię.
3 miesiące temu Pani Marzena zwróciła się do mnie o pomoc w sprawie jej mamy. Podejrzewaliśmy schizofrenię, ale mama Pani Marzeny nigdy się nie leczyła psychiatrycznie, więc nie została postawiona żadna diagnoza. Ale zachowania pacjentki były dosyć charakterystyczne – omamy, przywidzenia, obawy o otrucie, szpiegowanie i absurdalne oskarżenia. Mama Pani Marzeny nie chciała słyszeć o leczeniu.
Złożyliśmy wniosek do sądu rejonowego. Po kilku przebojach proceduralnych udało się doprowadzić do zbadania pacjentki przez biegłego psychiatrę. Z opinii wynika, że pacjentka powinna się leczyć, a wobec braku chęci podjęcia terapii, jedyną możliwością jest zamknięte leczenie szpitalne.
Przyszło otrzeźwienie. Pacjentka obawiała się leczenia zamkniętego, wobec czego podjęła decyzję o podjęciu dobrowolnej terapii. Sprawa nadal jest w sądzie – nie można być naiwnym, bo wielu pacjentów przekonuje rodzinę o woli leczenia tylko w celu wycofania wniosku z sądu. Wtedy sprawa wraca do punktu wyjścia.
Miałem już też takie przypadki. Podtrzymaliśmy wniosek, ale po rozmowie z sędzią ustaliliśmy, że za kilka miesięcy wyznaczymy kolejną rozprawę i wtedy zobaczymy jak przebiega terapii mamy Pani Marzeny.
Jak na razie jest w porządku. To bardzo krótki czas i nadal musimy być czujni. Ale to już kolejny taki przypadek. Wniosek o leczenie w szpitalu doprowadził do zmiany postawy pacjenta. Leki zaczynają działać i pacjent zaczyna rozumieć, że bez regularnej terapii (jakoś chodzimy do okulisty i kardiologa i nie widzimy w tym problemu) nie da sobie rady.
To najlepsze zakończenie sprawy, chociaż wymaga trzymania ręki na pulsie. Ciągłego kontaktu z pacjentem i zadbania o niego/nią. Ale jeżeli zależy nam na pacjencie, członku naszej najbliższej rodziny, to naprawdę czasami dobre rozwiązanie. Nie zachęcam Cię do prowadzenia takiej sprawy. To jest ciężkie i wymaga dokładnego przemyślenia. Ja jestem prawnikiem i chciałbym prowadzić Twoją sprawę, bo to jest mój zawód i z tego się po prostu utrzymuje.
Ale nie należę do osób, które za wszelką cenę będą namawiać klienta do rozpoczęcia postępowania. I naprawdę wolałbym, żebyś przekonał pacjenta o podjęciu dobrowolnej terapii. To jest członek Twojej rodziny i najlepiej jeżeli uda się uniknąć sądu. Ale jeżeli to nie przyniesie rezultatu, mogę Ci pomóc.
Źródło obrazka: pixabay.com
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Zazdroszczę tym udanym przypadkom leczenia bliskiego. Niestety , złożenie wniosku o przymusowe leczenie przez żonę spowodowało wykorzystanie sytuacji przez jej adwokata i złożenie pozwu rozwodowego. Postępowania toczyły się równolegle. W toku postępowania kasacyjnego o leczenie żony, wyrok rozwodowy sie uprawomocnił i kasację odrzucono. Żona, poważnie chora pozostaje bez leczenia…
Rozumiem. Czasami taki wniosek składa inny uprawniony podmiot – na przykład prokurator. Pozdrawiam.