Mamy XXI wiek. Wiele słyszy się o prawach człowieka. Powstaje mnóstwo dokumentów, deklaracji, założeń. W głowach marzycieli, mędrców czy aktywistów wykluwają się również nowe kategorie praw człowieka. Przykładowo, w sieci możesz znaleźć informację, że działacze ruchów obywatelskich prowadzą walkę o prawo do naprawy (ang. right to repair). Prawo to ma umożliwić posiadaczowi urządzenia naprawienia go w razie awarii po upływie np. okresu gwarancji.
Ciekawostka, chociaż niepozbawiona sensu. Pewnie każdy z nas miał kiedyś do czynienia ze sprzętem elektronicznym, który stawał się bezwartościowy po upływie okresu gwarancji, a koszty naprawy przewyższały zakup nowego egzemplarza. Dla zainteresowanych zgłębieniem tematu podsyłam link do strony amerykańskiego Repair Association, prowadzącego walkę o uznania right to repair jako kolejnego prawa przynależnego człowiekowi.
Prawem człowieka są też prawa pacjenta. Całkiem rozsądne jest bowiem twierdzenie, że pacjent to też człowiek i w związku z tym należą mu się jakieś prawa. Mimo tego, że ustawa o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta niedługo będzie obchodziła dziesiąte urodziny, nadal mamy w Polsce duże problemy z urzeczywistnieniem jej postanowień.
Kilka tygodni temu w tygodniku „Polityka” ukazał się artykuł redaktor Joanny Cieśli pod tytułem „Pacjenci pozbawieni godności. Kto pójdzie po parawan?” Jak sam tytuł wskazuje, temat dotyczył głównie prawa pacjenta do poszanowania godności i intymności. Miałem okazję na całkiem intensywną rozmowę z autorką, nawet kilka moich słów znalazło się w treści artykułu.
W samym tekście znalazło się kilka przypadków naruszeń praw pacjentek do poszanowania godności i intymności. Pozwolę sobie przytoczyć wprost relacje pacjentki:
„Pielęgniarka przychodzi do mnie ze sprzętem do badania EKG. Rozbiera mnie do pasa, chociaż u pacjentki, która leży na drugim łóżku, siedzi gość. Sprzęt do EKG nie działa. Pielęgniarka kilkanaście minut próbuje naprawić, wzywa kogoś do pomocy, ja cały czas leżę rozebrana, przy sąsiednim łóżku ten gość. W końcu pojawia się oddziałowa i zaczyna krzyczeć na pielęgniarkę, dlaczego przynajmniej nie postawiła parawanu. Przełożona krzyczy, a ja wciąż leżę rozebrana. Ta pacjentka też nie złożyła żadnej skargi.”
Dlaczego dla pacjenta tak ważne jest godne traktowanie, trafnie opowiedziała w artykule psycholog dr Mariola Kosowicz:
„Człowiek, który staje się pacjentem, jest bardziej podatny na skrzywdzenie. Z jednej strony jeszcze bardziej, niż będąc zdrowym, potrzebuje, by zachowano jego intymność, z drugiej – godzi się niemal na wszystko, bo obawia się, że może być odebrany jako „problemowy” pacjent, co może odbić się na relacjach z personelem medycznym. Nie powie, że nie zgadza się np. na rozbieranie przy obcych czy na obecność studentów w czasie badania, choć przeżywa tę sytuację dotkliwie.”
Co pacjenci mogą zrobić jeżeli w szpitalu czy w gabinecie zachowano się wobec nich obcesowo, pogwałcono ich prywatność czy upokorzono na oczach rodziny i innych pacjentów?
Negatywnych odczuć cofnąć się nie da. Można jednak powalczyć przynajmniej o finansowe zrekompensowanie doznanych cierpień, upokorzeń. Za zawinione naruszenie prawa do poszanowania godności i intymności, pacjentowi należy się zadośćuczynienie za doznaną krzywdę. Pisałem o tym już co najmniej kilka razy. Możesz przeczytać chociażby artykuł „Naruszenie praw pacjenta jako źródło odpowidzialności cywilnej”.
Kwoty przyznawane przez sądy za naruszenie praw pacjenta też nie są już symboliczne, ale zaczynają wyglądać całkiem poważnie. Nie są niespodziankami wyroki, w których sąd zasądza kilkadziesiąt tysięcy złotych za naruszenie prawa do informacji o stanie zdrowia, zgody na leczenie czy właśnie poszanowania godności i intymności.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }