W ostatnich kilku dniach w Internecie zawrzało w sprawie faktycznej zapaści, która dotknęła psychiatrię, w szczególności psychiatrię dziecięcą. Trudno się dziwić, według planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia, w 2021 roku na psychiatrię przeznaczy się o prawie 100 milionów złotych mniej aniżeli w roku 2020. Trudno przewidywać by sytuacja w tej dziedzinie medycyny mogła ulec jakiejkolwiek poprawie.
A jak wygląda sytuacja z naszej perspektywy, czyli z punktu widzenia postępowań o przymusowe leczenie psychiatryczne w trybie art. 29 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego?
Pandemia COVID-19 sprawiła, że długość trwania większości postępowań sądowych się zwiększyła i to całkiem sporo. Potwierdza to zresztą niedawny raport NIK. Prowadząc sprawy o przymusowe leczenie mogę powiedzieć, że w tym przypadku nie doszło do jakiegoś dramatycznego wydłużenia postępowań. Nie jest to jednak dobra wiadomość, bo generalnie sprawy te trwają stanowczo za długo.
Nierzadko mamy do czynienia z sytuacjami, w których osoba bardzo pilnie potrzebująca pomocy psychiatrycznej, długo pozostaje bez opieki państwa, również w sferze sądowej.
Przykład: W dniu 1 kwietnia złożyłem wniosek o przymusowe leczenie psychiatryczne pacjenta. Wskazałem we wniosku, że sprawa absolutnie powinna zostać przeprowadzona w trybie pilnym (poza kolejnością wpływu spraw do sądu), bo pacjent w Internecie wygrażał się popełnieniem przestępstw sklasyfikowanych w kodeksie karnym jako przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. Brzmiało to groźnie.
Sprawie nie został nadany tryb pilny, sprawa była prowadzona tak samo jak pozostałe. Opinia psychiatryczna (stwierdzająca bezwzględną konieczność leczenia w trybie zamkniętym) wpłynęła do sądu w grudniu. Pół roku po złożeniu wniosku. Przez ten czas następował rozwój nieleczonych zaburzeń psychicznych.
W międzyczasie pacjent dwukrotnie trafił do szpitala psychiatrycznego w trybie art. 23 ustawy, tj. ze względu na to, że jego
„dotychczasowe zachowanie wskazuje na to, że z powodu tej choroby zagraża bezpośrednio własnemu życiu albo życiu lub zdrowiu innych osób.”
Po około tygodniu został wypuszczony – po uspokojeniu i podaniu leków, pacjent przestał sprawiać zagrożenie dla siebie i otoczenia.
Po jakimś czasie od wyjścia ze szpitala, w miejscu zamieszkania pacjenta doszło do ogromnej awantury, gróźb, wyzwisk, niszczenia klatki schodowej i w efekcie wszczęcia postępowania karnego przez prokuraturę. I kolejnej krótkotrwałej hospitalizacji. Gdyby sprawa szybciej nabrała biegu w sądzie, wówczas tych sytuacji można by uniknąć. Aktualnie pacjent leczy się dobrowolnie, bo zrozumiał, że:
- musi do końca życia przyjmować leki, gdyż ich odstawienie nieuchronnie spowoduje rozwój choroby.
- jest osobą z zaburzeniami psychicznymi (wcześniej było to kwestionowane)
Obecnie pacjent zaczął nową pracę, przeprowadził się. Jest ok. Pomogła przede wszystkim rodzina i szok spowodowany wyrządzeniem dużych szkód (materialnych i niematerialnych). Nie pomogło państwo. Zawiódł system. Po raz kolejny zresztą.
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Przykro czytać takie rzeczy, ale niestety – rzeczywistość.