Jeszcze kilkadziesiąt lat temu idea wykorzystywania przez człowieka robotów kojarzyła się głównie z literaturą i filmami science fiction, w których m.in. zabójcza maszyna T-1000 toczy boje z granym przez Arnolda Schwarzeneggera terminatorem (nie mylić z terminatorem w rozumieniu prof. Nałęcza mówiącym o dr Magdalenie Ogórek).
W ubiegły czwartek, jadąc na posiedzenie wojewódzkiej komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych usłyszałem w radiu TOK FM informację o trwających na jednym z zachodnich uniwersytetów (słynni amerykańscy naukowcy) pracach nad stworzeniem modelu mikro robota, który wykorzystując zaawansowaną technologię miałby dokonywać bezpośredniej aplikacji leku w miejscu schorzenia naczyń krwionośnych w organizmie.
Brzmi to może nazbyt przyszłościowo, ale niewyobrażalny postęp w dziedzinie medycyny pozwala przypuszczać, że za jakiś czas taka forma leczenia czy diagnostyki stanie się powszechnym zjawiskiem. Może niekoniecznie w realiach NFZ-u, ale jednak.
A zatem, Hasta la vista, baby 🙂
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Ja mam ograniczone zaufanie do mikro robotów penetrujących organizm – elektroniką można manipulować na wiele sposobów, nie tylko przez lekarzy.