Wrzesień jak zwykle zaskoczył prawników. Jak co roku, nie udało się zrobić letnich porządków, a ambitne plany rozwoju kancelarii trzeba odłożyć na spokojniejsze czasy. Kalendarz znowu zapełni się rozprawami, posiedzeniami i spotkaniami. Sekretariaty sądów, prokuratur i urzędów zaczną zalewać biuro podawcze kancelarii dziesiątkami listów, wezwań, zawiadomień i innej niezwykle ważnej makulatury.
Ponownie dzielna Policja za pośrednictwem firm leasingowych zacznie przysyłać informacje o mandatach za prędkość przekroczoną w słusznej sprawie, bo w trakcie pędzenia na rozprawę czy spotkanie z klientem.
Na pewno nie braknie czasu na grafomańskie popisy na prawniczych blogach. Nie chcąc odstawać od peletonu, także coś napiszę tytułem rozpoczęcia nowego prawniczego sezonu.
Dzisiejszy tekst będzie dotyczył postawy szpitali względem pacjenta, który ośmielił się stanąć w sądzie naprzeciwko szpitala w procesie o odszkodowanie czy zadośćuczynienie (np. za naruszenie praw pacjenta, ale nie tylko).
Możesz sobie wyobrazić, że pacjent, który pozywa swój szpital nie ma potem czego w nim szukać (a na pewno nie pomocy medycznej). Mam taką wizję w głowie – biedny pacjent idzie ciemnym i pustym korytarzem, a pielęgniarki lękliwie pierzchają z dyżurki chowając się pod łóżkami innych pacjentów.
Lekarze w panice wyrzucają stetoskopy i zamykają się na klucz w szpitalnej sterylizatorni. Jedynie nieustraszony dyrektor do spraw medycznych dzwoni do prawnika szpitala z żądaniem natychmiastowej eksmisji pacjenta. To mit.
Ale zarazem nieco prawda (podejrzewam, że w mitach, tak jak i w legendach jest zasiane ziarnko prawdy). Wielokrotnie klienci pytają co się stanie po tym jak wytoczą powództwo przeciwko szpitalowi. Nie mam wtedy pewności co powiedzieć, bo…
…każda sytuacja jest inna.
- Sytuacja nr 1
Często występuje w dużych szpitalach, na przykład wielospecjalistycznych czy klinicznych. Nikt się nie zna, pacjenci wchodzą i wychodzą. To, że jakiś pacjent był leczony na oddziale można co najwyżej ustalić w szpitalnym archiwum (z reguły znajdującym się w piwnicy). Codzienne pielgrzymki pacjentów nie pozwalają na zapamiętanie ich nazwisk, twarzy czy przywleczonych chorób. Pełna anonimowość, co ma swoje plusy i minusy. W takich szpitalach z reguły nie zostaniesz zapamiętany. Ale oczywiście Ci tego nie obiecam, bo możesz okazać się osobą W Y J Ą T K O W Ą, o której będą krążyły legendy.
- Sytuacja nr 2
Często może wystąpić w niewielkich lecznicach powiatowych. W opinii pacjentów, zgłoszenie np. zakażenia w szpitalu to katastrofa wizerunkowa, bo lekarze i pielęgniarki zapamiętują każde wkłucie czy każdą wypisaną receptę. Lepiej nie zadzierać, bo przy następnej hospitalizacji celowo pomylą narządy i usuną zdrowy organ lub wszczepią groźną bakterię. Mit, w którym nie ma ziarna prawdy. Owszem, personel może Cię zapamiętać. Możesz stać się ofiarą mało subtelnego komentarza czy dowcipu.
Ale zapewniam Cię, że nie będziesz pacjentem gorzej leczonym. Jako osoba potrafiąca wejść w konflikt z placówką zostaniesz poddany wnikliwej obserwacji. Twoje prawa jako pacjenta zostaną Ci przedstawione z fanatyzmem proceduralnym. Nikt nie będzie chciał Cię też wykończyć jako kłopotliwego pacjenta. Będziesz pod wzmożonym nadzorem, co zresztą może wyjść na dobre.
- Sytuacja nr 3
Nadepniesz na odcisk Wielkiemu Mistrzowi czyli najczęściej ordynatorowi oddziału, który z uwagi na posiadany stopień naukowy doktora lubi stawiać się nieco wyżej niż cała reszta. Jak w sytuacji nr 2, możesz stać się ofiarą głupich komentarzy, jednak nic poza tym. Często spotkasz się ze współczuciem personelu pielęgniarskiego i innych lekarzy, którzy osobiście nic do Ciebie nie mają, jednak muszą siedzieć cicho, bo Wielki Mistrz wie co dzieje się w każdym kącie szpitala.
- Sytuacja nr 4
A właściwie możliwie duża liczba wariantów sytuacji 1-3. Może się zdarzyć, że wszyscy będą się odnosić do Ciebie ok, natomiast jedna osoba, np. pielęgniarka oddziałowa będzie patrzyła krzywo na Twój pobyt w placówce. Powinieneś też wiedzieć, że personel szpitalny to nie są lokalne struktury PSL-u, i tutaj czasami dochodzi do zmian kadrowych. Lekarz zrobi specjalizację i pojedzie do Niemiec leczyć za lepsze pieniądze. Nowy lekarz (o ile taki się pojawi) może wcale nie wiedzieć, że byłeś (aś) klientem szpitala. Zresztą z niepotrzebnymi komentarzami możesz niekiedy spotkać się zupełnie bez powodu – niepotrzebne jest wcale straszenie sądami.
Tytułem podsumowania:
Strach ma wielkie oczy, ale zbytnia obawa przed wystąpieniem z pozwem przeciwko szpitalowi jest moim zdaniem błędem. Pamiętaj, że lekarze i pielęgniarki chcą Cię przede wszystkim wyleczyć, a nie narażać się na odpowiedzialność karną, cywilną czy dyscyplinarną.Ważne jest leczenie, a tego nikt nie zaniecha, tylko dlatego, że Cię nie lubi.
Faktycznie możesz narazić się na komentarze czy drwiny, jednak to nie jest najważniejsze. Zresztą taka postawa personelu może wiązać się z koniecznością zapłaty zadośćuczynienia za naruszoną godność pacjenta.
Pamiętaj też, że historia jest nauczycielką życia. Raz popełnione błędy mogą się już nigdy nie powtórzyć, o ile zostaną ujawnione i zgłoszone sprawcy tych błędów. W postępowaniu sądowym możesz natomiast przynajmniej częściowo te błędy naprawić.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }