Ogromnie przykra sprawa, mimo, że jej efektem jest zawarta ugoda pozasądowa. Do naszej kancelarii kilka miesięcy trafił Pan Wojciech ze swoją sprawą medyczną. Pan Wojciech w lipcu 2016 roku trafił do szpitala, gdzie wykonano szereg badań diagnostycznych, w tym zdjęcia TK, RTG klatki piersiowej, zdjęcie RTG kręgosłupa szyjnego, elektrokardiografię oraz USG brzucha i przestrzeni zaotrzewnowej. Wizyta miała charakter planowy, nie wiązała się z żadnym nagłym pogorszeniem stanu zdrowia.
Na jednym ze zdjęć wykryto niewielką zmianę (8mm x 3 mm) która została opisana jako „łagodna”. Panu Wojciechowi zalecono rzucenie palenia i schudnięcie.
Prawdopodobnie wiesz już jak sprawa wyglądała dalej:
Po około roku Pan Wojciech ponownie trafił do tego samego szpitala, już z objawami krwioplucia, dusznościami. Ponownie zostało wykonane badanie TK, w którym diagności stwierdzili, że zmiana (oznaczona poprzednio jako „łagodna”) rozrosła się kilkudziesięciokrotnie. Konieczne stało się dalsza diagnostyka, już w szpitalu lepiej przystosowanym do leczenia schorzeń płuc.
Wykonano dalsze badania oraz, co najważniejsze – pobrano wycinek tkanki płucnej w celu przeprowadzenia badania patomorfologicznego. Pan Wojciech usłyszał najgorszą z możliwych odpowiedzi – naciekający na sąsiednie tkanki złośliwy rak drobnokomórkowego płuca lewego. Diagnoza brzmiała niestety jak wyrok śmierci.
Co na to medycyna?
Raka drobnokomórkowego uważa się za jedną z najbardziej agresywnych postaci nowotworów płuc. W porównaniu do (na przykład) raka niedrobnokomórkowego, szanse wyleczenia i rokowania są znacznie gorsze. Jednak wczesne rozpoznanie pozwala na wdrożenie odpowiedniego leczenia i uzyskanie 5-letniego przeżycia (według różnych poglądów wyrażonych w literaturze medycznej – ok. 40-60 %) lub w niektórych przypadkach nawet całkowite wyleczenie.
Ważne jest wykonanie operacji chirurgicznej i usunięcie zmiany nowotworowej oraz przeprowadzenie leczenia chemioterapeutycznego czy radiologicznego.
Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo nie jestem lekarzem. Nie są to jednak informacje uzyskane od doktora Google. Spędziłem nad tą sprawą kilka dłuższych chwil w bibliotece Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, jednak wiem że do tak nabytej wiedzy trzeba podchodzić z pewną pokorą.
Co na to szpital i jego ubezpieczyciel?
Szpital zachował się inaczej niż zwykle to wygląda, gdyż podjął rozmowy w sprawie zawarcia ugody. Jako pełnomocnicy pacjenta zostaliśmy zaproszeni do szpitala na negocjacje ugodowe, które odbywały się w kilku turach.
W rozmowach uczestniczyli radcowie prawni i lekarz z ramienia ubezpieczyciela, dyrektor szpitala, lekarze oraz dział prawny tej placówki. Kwestią dyskusyjną była wysokość zadośćuczynienia za doznaną krzywdę jaką pacjent uzyska od ubezpieczyciela szpitala.
Ostatecznie doszło do porozumienia, została zawarta ugoda pozasądowa. Uzyskaną sumę uważam za całkiem rozsądną, Pan Wojciech również.
Niestety, kilka dni po otrzymaniu pieniędzy, Pan Wojciech zmarł. Uzyskaną kwotą nie zdążył się nacieszyć, zresztą w sprawach medycznych, uzyskane odszkodowanie i zadośćuczynienie nie cieszą praktycznie nigdy. Co najwyżej dają pewną ulgę, że dokonała się pewna s p r a w i e d l i w o ś ć .
Ubezpieczyciel już nieformalnie powiadomił, że z najbliższą rodziną Pana Wojciecha ugody zawierać. Szykuje się teraz proces o zadośćuczynienie i odszkodowanie za śmierć osoby bliskiej.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }