Jadąc rankiem do kancelarii zauważyłem machającą dłonią staruszkę. Deszcz pada niemiłosiernie, więc zatrzymawszy się, zapytałem w czym mogę pomóc. Starsza Pani chciała aby ją podrzucić na pobliski przystanek tramwajowy. Z rozmowy wynikło, że Pani jedzie do centrum załatwić sprawy w urzędzie, więc rzut beretem od znajdującej się przy ul. Sienkiewicza kancelarii.
Jak to z osobą w wieku mocno senioralnym, rozmowa zeszła na temat stanu zdrowia. Nie zdradzając szczegółów, Pani powiedziała, że cierpi na pewną dolegliwość o charakterze ortopedycznym. Co ciekawe z punktu widzenia tematyki praw pacjenta, o szczegółach swojej dolegliwości dowiedziała się po pewnym czasie, od swojego syna, który rozmawiał z lekarzami przed wypisem ze szpitala.
Jak znalazł nasuwa się temat naruszenia prawa do informacji o stanie zdrowia – według słownej relacji, Pani nie została powiadomiona przez lekarza o swoim stanie zdrowia. O zakresie swojej dolegliwości dowiedziała się od członka rodziny. Jest to niestety dosyć powszechna praktyka w przypadku leczenia osób w podeszłym wieku.
Lekarz wychodząc z założenia, że osoba w sile wieku lepiej może zrozumieć zalecenia i rozpoznanie, woli przekazać tę wiadomość osobie młodszej, należącej do rodziny seniora. W teorii jest to sprawa nadająca się do uzyskania zadośćuczynienia za naruszenie praw pacjenta. W teorii, bo w praktyce materia jest niezmiernie delikatna i nieuzasadniająca ciągania nikogo po sądach.
Dlaczego?
Skądinąd zachowanie lekarza można usprawiedliwić, gdyż mógł kierować się obawą, że starsza osoba nie zapamięta wszystkich zaleceń. Nie znajduję natomiast podstaw do zastosowania tzw. przywileju terapeutycznego, czyli odstąpienia przez lekarza od informowania pacjenta jeżeli np. taka informacja mogłaby być szokiem dla pacjenta i spowodować pogorszenie jego stanu zdrowia.
Zachowanie lekarza można określić jako nieco odbiegające od idealnego modelu zachowania, jednak w trudnych relacjach pacjent-lekarz czasem faktycznie nagina się sztywne ramy ustawowe.
Inna sprawa – Pani niespecjalnie czuła się skrzywdzona takim stanem rzeczy. Uznała, że dobrze opiekowano się nią w szpitalu i to zamyka temat. Słusznie bądź nie, nie mnie oceniać. Zadośćuczynienie jest natomiast instytucją, która ma złagodzić pewną krzywdę. Jeżeli nie mamy krzywdy, wówczas nie mamy tego ujemnego składnika, który zadośćuczynienie ma załagodzić. W tym przypadku nie ma krzywdy, więc nie ma czego naprawiać.
Nie zmienia to faktu, że w wielu, wielu przypadkach zadośćuczynienie za naruszenie praw pacjenta faktycznie się należy.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }